W dniach 13?15 kwietnia 2016 r. w Ogrodzieńcu odbywał się Ogólnopolski Turniej Klas Mundurowych. Choć to już piata jego edycja, po raz pierwszy udział w nim wzięła reprezentacja naszej szkoły w składzie: Dawid Bielanin i Łukasz Kliś z klasy 1LOa. Przeczytajcie relacje chłopaków z tych niezwykle ciężkich i wyczerpujących zawodów.
W środę o godzinie 7.00 wyruszyliśmy do Ogrodzieńca, w bojowym nastawieniu, pełni energii i ciekawi nowych przygód. O godzinie 8:30 byliśmy na miejscu, ale żeby nie było nudno już na początku musieliśmy przejść ok. 4 km z plecakami, w pełnym umundurowaniu do miejsca naszego zakwaterowania. Po rejestracji wyruszyliśmy na zamek w Ogrodzieńcu, gdzie odbyło się uroczyste rozpoczęcie (ostatnie przyjemne chwile) oraz przeprowadzono wszystkie konkurencje pierwszego dnia.
Pierwsze wyzwanie dla nas stanowiła konkurencja wysokościowa ? Trawers Pałkiewicza, czyli czołganie po linie zawieszonej na wysokości około 10 m. Zadanie nie było proste, byliśmy spięci razem, co stanowiło utrudnienie, gdyż trzeba było poruszać się równym tempem, a na dodatek strasznie wiało, więc utrzymanie równowagi było nie lada wyczynem. Sygnał i ruszyliśmy ? Łukasz wystrzelił jak z procy, ja nie nadążyłem i spadłem. Pierwszy cios, przygnębienie, poczucie porażki. Trudno trzeba było walczyć dalej. Następne wyzwanie to Ostatni Szczebel Ratunku ? skok w przepaść i chwyt drabiny, zawieszonej na wysokości, a następnie przejście jak najdalej i z powrotem. Instruktor powiedział, że jeżeli ktoś dojdzie do końca drabiny (nie była wcale krótka), to znajdzie się na tzw. liście Hardcorów. Obaj dokonaliśmy tego. Znaleźliśmy się na tej liście ? mówi Łukasz. Po tej konkurencji z uśmiechem na twarzy poszliśmy na obiad, gdzie ugościli nas zimnym rosołem i kotletem, twardym jak podeszwa. Głodni stawialiśmy czoła kolejnemu wyzwaniu pod nazwą Kluczowe Uderzenie, które polegało na jak najszybszym ułożeniu zdania, składającego się z 30 wyrazów, ułożonych na ziemi w kole, w którym mogła znajdować się tylko jedna osoba. Pierwsze podejście to czas 3 minuty 50 sekund, w następnym poprawa ? 2 minuty 50 sekund. Przyszła pora na konkurencję Pierwsza Pomoc, do której wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani, ponieważ ćwiczyliśmy z naszą wychowawczynią Panią Alicją Chrapkiewicz (za co bardzo dziękujemy). Na 56 drużyn zadanie wykonaliśmy najlepiej i najszybciej!!! Chwilowy luzik ? udaliśmy się na grilla, który był najlepszym posiłkiem, jaki tam zjedliśmy. Wreszcie nadeszła jedna z najciekawszych konkurencji, przedsmak kolejnego dnia. O godzinie 20:00 podzielili nas na grupy, które z zamku ruszały do rozwidlenia dróg, dostawały tam mapę i musiały dobiec z nią do Gimnazjum, w którym spaliśmy. Trasa prowadziła przez kamieniołom, a w dodatku wszystko odbywało się w nocy. Byliśmy drużyną nr 16, więc wyruszyliśmy dopiero o 21:20. Trasa liczyła około 10 km. Gdy dotarliśmy na kamieniołomu było tam już kilka drużyn, które zdobywały punkty kontrolne, pochowane w krzakach, dziurach za skałami i w jeszcze kilku bardzo trudno dostępnych miejscach. Po zdobyciu wszystkich punktów pobiegliśmy w stronę mety. Po dotarciu do Gimnazjum okazało się, że przybiegliśmy jako 7 drużyna a ruszaliśmy jako 16, więc z dobrym nastawieniem poszliśmy spać.
Noc nie trwała długo, bo około 4 godzin, w dodatku śpiąc na 4 złączonych ławkach szkolnych (woleliśmy to, niż spanie na ziemi, oddzieleni od betonu tylko karimatą). Po śniadaniu wyruszyliśmy na łąki, stawy i tereny bardzo błotniste. W dodatku pogoda nie sprzyjała, było bardzo zimno i padał deszcz. Naszą pierwszą i bardzo ciężką w tym dniu konkurencją, był BIEG RZEŹNIKA, bieg pod górkę na odcinku 200 metrów, gdzie na mecie odpada ostatnia drużyna. Było to dla nas bardzo wyczerpująca konkurencja, a zaraz po niej czekały na nas jeszcze dwie również bardzo ciężkie. Pierwsza to Komandos, polegający na taktycznym przejściu toru odwzorowującego teren walki w taktyce zielonej i czarnej. Sprawa wydaję się prosta, gdyby nie przeszkody leżące na trasie, takie jak: wąskie tunele, płoty, błoto, woda, opony i wiele innych. Konkurencja poszła bardzo dobrze. Jeden z instruktorów powiedział nam, że jesteśmy "Profesjonalistami", więc z uśmiechem na twarzy i z dalszą motywacją do walki poszliśmy na Tratwę. Była to konkurencja wodna, polegająca na przeprawieniu się przez przeszkodę wodną, na gotowej tratwie, zbudowanej z 2 beczek. Dodatkowo, wzdłuż przeprawy rozciągnięta była luźna lina, służąca do pomocy podczas przeprawy.
Po tych kilku godzinach zmagań zadowoleni, brudni z błota i mokrzy, poszliśmy doprowadzić się do porządku. Następnie ruszyliśmy na obiad do Zamku, gdzie po posiłku odbywały się kolejne konkurencje. Obiad lepszy niż dzień wcześniej, ale pozostawiał wiele do życzenia...
Po obiedzie ruszyliśmy na dziedziniec, gdzie odbywały się dwie konkurencje. Pogoda cały czas dawała popalić i nie zapowiadało się na to, że będzie się przejaśniać, a my musieliśmy się zmierzyć z wysokością. Pierwsze zadanie polegało na jak najszybszym wejściu po drabinie linowej na sam szczyt murów zamku. Czas obu zawodników był sumowany. Z tej konkurencji jesteśmy zadowoleni, tak samo jak z kolejnej, polegającej na wbiegnięciu na samą górę murów, przypięciu się do linki i zjazdu desantowego. Tu również czas obu był sumowany. Ta konkurencja wyszła bardzo dobrze ponieważ mieliśmy jeden z lepszych czasów.
Po powrocie do Gimnazjum temperatura spadła, a my czekaliśmy na ostatnią już konkurencje w tym dniu pod nazwą Vietnam. Gdy wybiła godzina 22:00 na pole wyszła tylko połowa drużyn. Druga połowa zrezygnowała z tej konkurencji, ale my stwierdziliśmy, że nie zrezygnujemy! I walczyliśmy do końca. Po omówieniu konkurencji ubraliśmy się w pianki do wody i ruszyliśmy w stronę jeziora. Temperatura powietrza wynosiła 4 stopnie Celsjusza, temperatura wody ? 0 stopni, w porywach do 1, do tego ten zimny wiatr i deszcz... Masakra! Żartowaliśmy, że u nas w lodówce jest cieplej i przyjemniej. Kiedy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazał się staw długości około 150 metrów. By wykonać zadanie trzeba było przejść przez niego, co jakiś czas nurkując pod linami, unoszącymi się na powierzchni wody. Problemem nie była zimna woda, wiatr, deszcz, czy też środek nocy, ale to, że trzeba było prowadzić kolegę, ponieważ miał zakryte oczy. Po połowie następowała zmiana prowadzącego. Konkurencja pokazała zaufanie do partnera. Na swoją intuicję i zmysły nie było co liczyć. To był koniec wrażeń w drugim dniu. Wróciliśmy do gimnazjum na nocleg. Dawid położył się na ziemi i powiedział: "Możemy już umierać, na pewno pójdziemy do raju, bo w piekle już byliśmy."
Zmycie z siebie mułu i smrodu stojącej wody, nie było proste, ale udało się (chyba..). Przed snem (znów bardzo krótkim) trzeba było opatrzyć rany. Tak więc apteczki, które otrzymaliśmy do konkurencji Pierwsza Pomoc bardzo się przydały.
Piątek ? ostatni dzień. Wszyscy maja już tego miejsca dość. Niewyspani, brudni, z mokrymi ubraniami na sobie i plecaku, wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do Jaworzna na Strzelnicę. Tej konkurencji nie trzeba chyba tłumaczyć, ponieważ sprawa jest prosta ? dostajesz broń, naboje i strzelasz do celu. Proste? Proste! No, że tak powiemy Strzelanie nie poszło zbyt dobrze, ale nie było też źle. Następnie wyruszyliśmy do Dąbrowy Górniczej na test wiedzy. Napisaliśmy go na 70%, więc byliśmy zadowoleni. To było ostatnie wyzwanie dla nas. Po teście wiedzy zjedliśmy posiłek i udaliśmy się na Uroczyste Zakończenie.
W klasyfikacji Generalnej zajęliśmy 18 miejsce na 56 drużyn. Nasze najlepsze osiągnięcia: pierwsze miejsce w konkurencji Pierwsza Pomoc, trzecie w Komandosie, czwarte w Ostatnim Szczeblu Ratunku.
Polecamy taka przygodę każdemu, kto lubi się wytaplać w błotku, wejść do wody w środku nocy, nie ma lęku wysokości i ogólnie lubi dawać z siebie 200%!